Szukaj na tym blogu

czwartek, 8 marca 2012

Nadzieja, nadzieja, nadzieja

DERBY: (7-10) Górnik - (13-3) KK Promet 76:81

Derby są jak magnez. Przyciągają tak silnie, że żadna jednostka nie jest w stanie się oprzeć. 

Odebrałem Mattiego z wrocławskiego dworca (a raczej to on mnie odebrał, bo w tłumie i dymie z budowy ciężko było zobaczyć więcej niż czubek własnego nosa). W drodze na miejsce zbiórki, gdzie miał po nas zajechać inny kibic Górnika, Tomek, spotkaliśmy kierującego się w stronę dworca Jacę. Pytamy go: "Gdzie zmierzasz ?", na co odpowiedział z uśmiechem "Do Wałbrzycha, na derby !"

I tak w czwórkę ruszyliśmy z Wrocławia na ten mecz samochodem. Tomek, Jaca i Ja związani z Wrocławiem, Matti dojechał z Opola. Dla derbów opuściłem trzy dni zajęć w szkole (co mi się zdarza bardzo rzadko), a Tomek gnał prosto z pracy jak szalony by nas odebrać spod Sky Tower. Niestety, stolica Dolnego Śląska nas nie rozpieszczała. Gnijąc w korkach traciliśmy z każdą minutą nadzieję, że dotrzemy na czas. Obwodnicę Wrocławia pokonaliśmy - jak nam mówił Tomek - w rekordowym czasie (jego średnie 35 min pobił wynik ok. 20 minut !). Śpieszyliśmy się, dwa razy przejechaliśmy na czerwonym świetle, ale ostatecznie dotarliśmy w połowie 1 kwarty. Może nie tyle "dotarliśmy", co (razem z Mattim) wbiegliśmy - ku naszemu zaskoczeniu - wejściem środkowym, które było otwarte po raz pierwszy od lat. A potem już działa się historia. Byliśmy w ciężkim szoku, gdy ujrzeliśmy w przejściu tonące w morzu serpentyn tłumy. Nieprawdopodobny tłum nawiedził "Teatralną". 




Gdy stanąłem w kibicowskim młynie, pomyślałem sobie: "A ja głupi zastanawiałem się czy mam na te derby przyjeżdżać !"



Tłum żądał walki, emocji i zadziorności. W końcu derby rządzą się swoimi prawami. Nikt nie poczuł się rozczarowany, nawet biało-niebiescy kibice, którzy liczyli na inny wynik. Tata Mattiego powiedział do mnie w pewnym momencie meczu: "Chciałbym, żeby chłopaki utarli nosa KK". Wszyscy chcieliśmy. I długo nasze życzenia się spełniały. Gdy Kacper Wieczorek (15 pkt - najwięcej w Górniku) trafił z dystansu równo z syreną kończącą pierwszą połowę, wybuchła euforia. Skakaliśmy, obejmowaliśmy się, przybijaliśmy piątki, jakby to to był rzut wieńczący jakiś awans, bądź tytuł. Było wtedy 43:38 dla Górnika, a Michał Borzemski spuścił głowę w geście bezradności.

W drugiej części gry Promet konsekwentnie grał pod kosz, gdzie akcje spod obręczy kończył Daniel Iwański (24 pkt). Środkowy KK zadziwiająco dobrze radził sobie w walce z Adrianem Stochmiałkiem, a jego dobra gra nie mogła nam się podobać. Uczyniony na potrzeby tego meczu wrogiem publicznym nr 1, Iwański nic nie robił sobie z presji kapiącej na niego z trybun. Dużo dobrego trzeba też powiedzieć o Kubie Kołodzieju (17 pkt). Wychowanek Górnika, który po latach rozczarowań w biało-niebieskim trykocie, po raz kolejny jakby dodatkowo mobilizował się na derby. Jego sportowa złość była widoczna zwłaszcza w pierwszej połowie, gdy był jedynym graczem trafiającym z dystansu.

Biało-Niebiescy grali piłką, rozrzucali ją do znudzenia po obwodzie by jak najbardziej rozciągnąć obronę rywala, by znaleźć w tej defensywie lukę. Metoda ta wielokrotnie przynosiła skutki. Nasi oglądali ostatni mecz Prometu z Maximuem. To, że wyciągnęli z niego lekcję było widać jak na dłoni, bo lider punktowy Prometu z tamtego pojedynku (31 "oczek"), nomen omen nasz wychowanek Bartłomiej Ratajczak (8 pkt), tym razem został ograniczony prawie do minimum. Trudno dziś w szeregach Prometu znaleźć gracza bardziej wściekłego na Górnika od Rataja. Jeszcze kilka tygodni temu, gdy zbieraliśmy pieniądze dla naszego kolegi Adama, którego mama walczyła o życie w szpitalu, Rataj w niewybredny sposób odmówił wsparcia akcji. No cóż.... (dla kontrastu hojnie wsparł nas wspomniany już w tym wpisie Borzemski).

W zatrzymaniu Rataja duży udział miał Szymon Jaskólski. Gdy najmłodszy w naszej ekipie gracz (rocznik 1995 !)  notorycznie pudłował wielu zastanawiało się, dlaczego trener Chlebda go nie zmienia, Odpowiedź kryje się w przepychankach i wierceniach na skrzydle, gdzie "Jaskóła" starszemu o cztery lata Ratajowi nie odpuszczał. 

Nie odpuszczał cały Górnik. Teoretycznie, w imię wałbrzyskiej przyjaźni (co !?) nasi mogli się Prometowi "podłożyć" by utorować tym samym zespołowi z tego samego miasta drogę do krainy szczęścia zwanej barażem. Nic z tych rzeczy. Biało-Niebiescy są na to zbyt ambitni.

Zwyciężając derby Promet przedłużył swoje nadzieje na awans. Swoją grą jednak wciąż nie zachwyca, i o ile szanse na wygranie regionu wciąż istnieją, to baraże powinny po raz kolejny zweryfikować wartość tego zespołu. 

Nadzieja bardziej pasuje do Górnika. Właściwie to nadzieja, nadzieja, nadzieja. Górnicy nie pozostawili wątpliwości, że kolejny sezon będzie dla nas bardzo obiecujący. W porównaniu z pierwszym pojedynkiem z KK, nasi koszykarze zrobili kolosalny postęp. Z resztą nie tylko oni. Biało-Niebiescy przez te parę miesięcy znaleźli wielu kibiców, którym Górnik Wałbrzych przestaje się kojarzyć z wiejącą z każdej strony beznadzieją. Ostatni raz zapełnione siedziska na 1 h przed meczem Górnika oglądaliśmy 7 lat temu w I lidze. Było to w okresie moich kibicowskich początków. Wierzę, że derbowy mecz z KK znalazł wielu ludzi, dla których "Górnik Wałbrzych" będzie czymś więcej niż zbitką słów.

Gdy wracałem po meczu do domu, zobaczyłem zamyślonych trenerów Smaglińską i Młynarskiego kierujących się w stronę opustoszałej ul. Nowy Świat. Było w tym coś refleksyjnego. Duet trenerski zmierzał wydawałoby się donikąd, a uliczna pustka odzwierciedlała to, czego zespołowi Prometu brakuje najbardziej - oddanych kibiców. Pusto, ciemność... Zastanawiem się, dokąd zmierza ten klub. Jaka jest jego przyszłość ? Doceniam pasję jego założycieli, którzy zrobili coś z niczego. Nie życzę im źle, ale nie potrafię się z nimi zidentyfikować. To nie na ich meczach dorastałem, przeżywałem pierwsze koszykarskie emocje. Wielu z nas podziela z resztą ten pogląd. Straciłem też niejako sentyment do OSiR-u od kiedy grają tam wyłącznie "prometeusze". 

Górnicy przegrali derby. Z drugiej strony kibice, trenerzy, działacze, czy wreszcie sami górniczy koszykarze przegrani się nie czują.  Nie czują się przeżuci, wypluci i niepotrzebni, bo to za nimi stoi rzesza kibiców, która buduje fundament pod przyszłość w jaskrawych kolorach. A KK ? Wygrali derby, wciąż mają jedynie minimalne szanse na baraże (Wschowa !), w których - i piszę tutaj całkowicie obiektywnie - z drużynami z regionu śląskiego nie mają większych szans. Na ich meczach panuje atmosfera pogrzebu, a nie sportowego święta, a ich spiker w ramach tajnej misji swoją bezużyteczną gadatliwością zabijał show i zagłuszał kibiców w trakcie derbów. 

To nie Górnik stoi na przegranej pozycji.

2 komentarze:

  1. Dominiku :) Ja też moje początki wiąże z I ligą :) Pamiętam mecze ze Sportino (i to nie tylko te o awans bezpośrednio - mieli takiego kulawego trenera pamiętam... przegraliśmy wtedy z nimi... a trenera spotkały ostre słowa... żeby już się nie pojawiał więcej :)

    Pamiętam jak pod koszem szalał Błażej Nowicki, a j, 11 latek cieszyłem się z każdej akcji biało-niebieskich... i co ciekawe już wtedy zawsze stałem blisko młyna... ;) wtedy znajdował się pod zegarem na balkonach :) i w sumie wolałem że tam był... pamiętam ten ścisk który wtedy panował w hali... to był prawdziwy kocioł :)

    Co ciekawe na początku nie za bardzo mi się podobały miejsca stojące...(jako dziecko wolałem usiąść sobie na krzesełku...ale gdy poczułem atmosfere to już nigdy więcej nie chciałem siedzieć na meczu ;)

    Jeśli chodzi o KK... cóż byłem przed tym sezonie na 1 i 0,5 meczu KK (w tym 1 na wyjeździe przy okazji w Jaworze). Jeśli chodzi o mecz ten u siebie KK to wyszedłem w przerwie i już nie wróciłem...dlaczego spytasz??? Bo wkurzała mnie głośna syrena - spytasz czemu mnie denerwowała...bo nie było dopingu który by ją zagłuszał....

    Jeśli chodzi o KK to nie widzę wielkiej przyszłości dla tego klubu. Uważam że ich szczyt to 3 liga.

    Całkowicie się z Tobą zgadzam... Ten mecz wlał w moje (i myślę, że nie tylko w moje) serce ogromną nadzieję, na lepsze jutro :)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny sezon ;) (niestety nie będe mógł pojechać do wschowy)


    Bardzo podoba mi się praca, którą wykonał zarząd, rada rodziców, prezes, trener :) Myślę że w przyszłym sezonie będziemy mogli powalczyć o awans (tym bardziej, że wróci Adranowicz - tak dla info trenował już przed spotkaniem - ale nie zagrał), być może dojdzie jeszcze jakiś zawodnik do Górnika (może Błażej Nowicki ;) z którym mam same dobre wspomnienia ;)

    Rozpisałem się....ale cóż do zobaczenia w następnym sezonie


    Apropo relacji Live Audio - rozmawiałem z Prezesem Murzaczem, i wszystko jest na dobrej drodze by od przyszłego sezonu w nowej hali prowadzić takie relacje :D

    OdpowiedzUsuń
  2. witaj, Dominik.

    czytam zawsze Twój blog, ale to mój pierwszy komentarz. piszesz bardzo ciekawie, a ten wpis jest chyba najfajniejszym do tej pory, bardzo trafne szczególnie 3 ostatnie akapity. nie podoba mi się tylko fragment: "Wygrali derby, wciąż mają jedynie minimalne szanse na baraże (Wschowa !)". te szanse nie są minimalne, wygrana z Siechnicami (które jak pokazał mecz na Teatralnej jakąś wybitną drużyną nie są) i Gimbasketem i 1. miejsce pewne.

    pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń